Zawsze gdy już mam nadzieję, że
przetestowałam wszystkie kosmetyki z danej serii, to wtedy zazwyczaj na rynku
pojawiają się coraz to nowsze kosmetyki. I tak też było z tą maską. Pojawiła
się, jak dla mnie dość nieoczekiwanie, a grzechem byłoby jej nie przetestować.
Maska zamknięta była w plastikowym opakowaniu z nakrętką.
Dodatkowo zabezpieczona była sreberkiem.
Konsystencja, jak na maskę, była
rzadka. Często na powierzchni, wytrącały się olejki, jak również wierzchnia
warstwa maski była rzadsza, niż to co pozostawało na dnie. Zapach nie był
zaskoczeniem – lawendowo – winogronowy, jak całej serii Biolaven. Chociaż w tym
konkretnym kosmetyku, pierwsze skrzypce grała lawenda.
Nakładając maskę na umyte włosy, często
zdarzało mi się, że cześć kosmetyku lądowała na dnie brodzika, z powodu
konsystencji, która dość łatwo spływała między palcami.
Zgodnie z opisem producenta, była to
maska emolientowo – humektantowa. O ile moje włosy lubią emolienty, to humektanty
już niekoniecznie. Dlatego też, często zdarzało się, że moje włosy były
spuszone.
Generalnie, maska była dobra, ale w
moim przypadku musiałam jej używać z rozwagą, aby nie nabawić się puchu.
Skład:
Aqua, Cetyl
Alcohol, Vitis Vinifera Seed Oil, Glycerin, Vitis Vinifera Skin Powder, Stearic
Acid, Persea Gratissima Butter, Squalane, Panthenol, Isoamyl Laurate, Isoamyl
Cocoate, Tocopheryl Acetate, Cyamopsis Tetragonoloba Gum, Glyceryl Laurate,
Lactic Acid, Decyl Glucoside, Cocamidopropyl Betaine, Lavandula Angustifolia
Oil, Sodium Benzoate, Parfum, Linalool.
Ocena produktu:
OK
Pojemność:
250 ml
Cena:
28,99
Nie widziałam jeszcze takiej maski. Całkiem niezła.
OdpowiedzUsuńjest niezła, ale to i tak zależy od włosów :)
Usuń