Stosowanie peelingów do ciała stało się dla mnie, od jakiegoś czasu, cotygodniowym rytuałem. Dodatkowo przyjemnym, bo od kilku miesięcy używam regularnie peelingów Vianka.
Opakowanie – jak w pozostałych przypadkach – plastikowe z nakrętką. Kosmetyk nabierałam wprost z opakowania, suchą dłonią.
Tym razem peeling miał kolor zielony oraz gęstą i zwartą konsystencję. Zawierał kryształki soli, o czym przekonałam się, gdy poczułam delikatne pieczenie w okolicach niewielkiej ranki. Zarówno zmielone nasiona ostropestu jak i kryształki soli były dość drobne, przez co peeling był delikatny i było mu zdecydowanie daleko do mocnych zdzieraków. Zapach określiłabym jako – słone kiwi (oj długo myślałam jak to nazwać).
Tak jak w przypadku innych peelingów z Vianka, po zastosowaniu, na skórze pozostawała delikatna warstwa. Na szczęście nie była klejąca ani tłusta. Nie było też potrzeby, aby stosować dodatkowe nawilżenie.
Ze względu na to, że moja skóra była ostatnio ekstremalnie przesuszona, stosowanie tego peeling przynosiło mi niesamowitą ulgę.
Skład:
Glycine Soja Oil, Sodium Chloride, Olea Europaea Fruit Oil, Cera Alba, Glyceryl Stearate, Silybum Marianum Seed Extract, Glyceryl Laurate, Tocopheryl Acetate, Eucalyptus Globulus Leaf Oil, Benzyl Alcohol, Parfum, Dehydroacetic Acid, CI 77288, Limonene.
Ocena produktu:
Bardzo dobry!
Pojemność:
265 g
Cena:
24,90
lubie peelingi do ciala :)
OdpowiedzUsuńja też :)
UsuńZazwyczaj stawiam na owocowe peelingi do ciała, żeby mieć z samego peelingowania trochę przyjemności ;)
OdpowiedzUsuńteż uważam że peeling to przyjemność :)
Usuń