Bielenda ma coś w sobie, co sprawia, że jakoś nie mogę przejść obojętnie obok ich kosmetyków. Tak też było w przypadku tej maski, którą kupiłam w jakiejś promocji w Rossmannie. A, że było to tak dawno, obawiałam się czy się nie przeterminuje... na szczęście tak się nie stało.
Maska zamknięta była w szklanym opakowaniu, podobnym w jakie pakowane są kremy do twarzy. Z jednej strony łatwo było wydobyć maseczkę i dosłownie "wylizać" ją do ostatniej kropli. Z drugiej jednak strony opakowanie było ciężkie, mało poręczne i naprawdę trzeba było uważać aby go nie stłuc. A jak mam już się czepiać opakowania, to dodam, że wszelkie błyszczące elementy opakowania w kosmetykach, bywają trudne do sfotografowania.
Maska miała intensywny, żółto-pomarańczowy kolor (dokładnie taki jaki był zaprezentowany na wierzchu opakowania). Pachniała dość intensywnie kurkumą. Konsystencja wizualnie przypominała mus, ale była dość twarda, przez co maska nie rozprowadzała się po twarzy gładko. Nakładając ją na twarz, należało ją jakby "przykleić" i lekko wmasować w twarz. Maska zastygała dość szybko, a gdy zaschła całkowicie, zmycie jej było nieco kłopotliwe. Często resztki maski pozostawały na linii włosów (podczas zmywania resztki maski przesuwały się ku górze) co wyglądało źle. Dlatego też, zawsze po zastosowaniu maski myłam włosy. Nawet po bardzo dokładnym zmyciu maski, resztki maski pozostawały na skórze, o czym dowiadywałam się rano, widząc żółtą poduszkę (na szczęście dało się to uprać). Zdarzyło mi się, że maską (wprost ze słoiczka) poplamiłam białą część garderoby... niestety tej plamy nie dało się sprać...
Jak można się domyślać, maska lekko odbarwiała skórę, ale nie był to widoczne (jedyny ślad to brudna poduszka). W moim przypadku, efekt lekko zażółconej skóry, pozwalał mi ukryć rozszerzone naczynka, zwłaszcza po nałożeniu makijażu.
Nie wiem czy to rzeczywiście była maska regenerująca, bo niby jak miałabym to ocenić? Bardziej skłaniałabym się do zakwalifikowania jej do grona oczyszczających, bo działała podobnie. Po jej zastosowaniu, cera była gładka i odświeżona.
Wydajność to ponad 10 zastosowań, czyli więcej niż sugerował producent.
Podsumowując, maska ani mnie nie zachwyciła ani nie zraziła. Była po prostu OK.
Skład:
Aqua (Water), Kaolin, Glycerin,
Magnesium Aluminum Silicate, Gluconolactone,Zea Mays (Corn) Starch,
Sodium Lactate, Curcuma Longa Root Extract,Salvia Hispanica Seed
Extract, Illite, Quartz, Calcite, Xanthan Gum,Sodium Dehydroacetate,
Sodium Benzoate, Potassium Sorbate, Parfum (Fragrance),Benzyl
Salicylate, Butylphenyl Methylpropional, Limonene, Linalool
Ocena produktu:
OK
Pojemność:
50 ml
Cena:
23,99
Na razie nie planuje jej testowac
OdpowiedzUsuńa polecisz jakąś maskę?
Usuń