Cóż by to był za miesiąc, gdyby na moim blogu nie ukazał się post poświęcony kosmetykowi od Sylveco. Tym razem na tapetę trafił płyn micelarny z serii Biolaven.
Zacznę od tego, że do serii Biolaven (a zwłaszcza do żelu do mycia twarzy) mam niezwykły sentyment, ponieważ kojarzy mi się z wakacyjnym czasem beztroski...
Płyn pachniał tak samo jak cała seria tych kosmetyków. Chociaż, w przypadku płynu micelarnego, ładny zapach wydaje się być zbędnym...
Płyn dobrze radził sobie ze zmywaniem makijażu (zwykłego, bez użycia kosmetyków wodoodpornych). Niestety, zdarzyło mi się kilkakrotnie, że pomimo dokładnego demakijażu (a przynajmniej tak mi się wydawało), rano budziłam się z malutką pandą pod okiem. Nie będę ukrywać, że wzbudzało to moją irytację...
Niewątpliwą zaletą tego płynu jest brak podrażnień oraz jakiegokolwiek szczypania czy pieczenia oczu.
Po mimo wielu zalet, oceniam go jako takiego średniaka, który nie do końca skradł moje serce...
Skład:
Aqua, Coco-glucoside, Glycerin, Panthenol, Vitis Vinifera Seed Oil, Lactic Acid, Sodium Lactate, Benzyl Alcohol, Lavandula Angustifolia Oil, Dehydroacetic Acid, Silica, Parfum
Ocena produktu:
OK
Pojemność:
200 ml
Cena:
19,90
Wiem, że te kosmetyki maja dobre składy i fajnie działają, ale mnie niestety ich zapach totalnie nie pasuje.
OdpowiedzUsuńzapach jest dość intensywny :)
UsuńMiałam ten płyn micelarny i u mnie dawał radę świetnie. Nigdy żadna panda mi się po nim nie pojawiła kolejnego dnia. A używałam standardowo jako pierwszego kroku w demakijażu potem jako drugi krok stosowałam żel do twarzy i było super 👌
OdpowiedzUsuńrobię tak jak Ty, ale panda nadal... może to kwestia tuszu...
UsuńNie znam tego płynu. Dla mnie istotne jest zeby nie szczypał w oczy :)
OdpowiedzUsuńten nie szczypie :)
UsuńNie lubię takich płynów które nie do końca zmywają makijaz
OdpowiedzUsuńten nie do końca dawał radę...
Usuń